PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=333761}
6,8 29
ocen
6,8 10 1 29
Mia and Roman
powrót do forum filmu Mia and Roman

Krótki materiał z planu "Dziecka Rosemary" promujący film w momencie wejścia na ekrany. Atutem są całkiem obszerne wypowiedzi dwójki tytułowych bohaterów, czyli Romana Polańskiego i Mii Farrow. Nie powiem żebym dowiedział się czegoś nowego, rzecz zrobiona została dosyć szablonowo, ale i tak ciekawie jest popatrzeć na pracę tych ludzi, zważywszy że popełnili arcydzieło.

Caligula

Ach, dzisiaj się takich filmów już po prostu nie robi. Dzisiaj po prostu nagrywa się parę wywiadów, skleja sie to-to (nieważne, jak bardzo absurdalne i miałkie są, vide: w materiałach do "Dumy i uprzedzenia" opowiada się, że pani Bennet jest heroiczną postacią).

Poza tym, zawsze jak oglądam ten film, to przychodzi mi na mysl konkluzja: dzisiaj, gdyby pokazano, jak Mia i Roman całują się (nieważne, że tylko w policzek) i dobrze się razem bawią, to media zrobiłyby wielkie halo o zdradzie i ogólnie nowe love story. A wtedy Sharon Tate jakoś nie robiła sceny tylko dlatego, że jej koleżanka po fachu powiedziała "I love Roman". Wyobraź sobie Angelinę Jolie...

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Hehe, Sharon po prostu miała na względzie, że Mia jest "nawiedzona". Poza tym i tak zdawała sobie sprawę z tego, że Roman ją zdradza. Ale swoją drogą - brukowce faktycznie się rozbestwiły i są w stanie posunąć się już znacznie dalej niż kiedyś w poszukiwaniu "tematu". Takie czasy.

Caligula

Mia faktycznie była trochę nawiedzona, ale i tak ją kocham (a może nawet za to:). Inna rzecz, że Polański ubóstwiał Sharon (jeden z jego przyjaciół, kiedy dowiedział się o śmierci aktorki, powiedział coś w rodzaju: "To może zniszczyć Romana. Przysięgi ślubne nie mają dla niego żadnej wartości, ale on ubóstwia Sharon" czy coś na ten gust, nie chce mi się szukać cytatu slowo w słowo:)

Zreszta, gdyby Sharon była taka nieszczęśliwa, to by za niego nie wyszła:) czasem zastanawiam się, co ona w nim widziała. Był niski, niezbyt przystojny, pochodził z dalekiego, prawie, że egzotycznego kraju, nigdy do końca nie wyzbył się wyraźnego akcentu, a jedyne co posiadał, to talent i ambicje. Coś w nim musiało być...

A jeśli chodzi o prasę, to jest to z lekka... wariactwo. Albo bardziej niż z lekka. Wszyscy mają romans ze wszystkimi. Tak, jak mówił kiedyś bodajże Richard Gere; spotyka na bankiecie znajomą aktorkę, i już mają namiętny romans, a żona czuje się zdradzona i chodzi do psychoterapeuty...

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

"Nawiedzona" właśnie z przymrużeniem oka, tym bardziej, że to właśnie były czasy ludzi "nawiedzonych", w tym pozytywnym sensie (Manson i zgraja raczej not included). A Sharon bynajmniej nie była nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie, po prostu zdawała sobie sprawę ze skoków w bok Polańskiego ("I know he's fu.ckin' around", miała powiedzieć do jednego ze wspólnych znajomych). Cóż, ponownie - takie czasy. Co ona w nim widziała? Ten męski tors,) A tak serio: nie ulega wątpliwości, że Roman to charyzmatyczna postać, choć może lepszym określeniem byłoby "magnetyczna". Mniemam, że to przyciągało do niego ludzi...

Caligula

Mia bez wątpienia była szalona. Na tym filmie jest maksymalnie pozytywnie zakręcona i, no po prostu, urocza. Chciaaym się przenieśc w lata 60-te, to były świetne czasy. No, może nie całkiem, ale chciałabym zobaczyć przynjamniej ten ich świetny ułamek.

A co do Polańskiego, to bez wątpienia miał w sobie coś, co przyciągało wiele kobiet. Miał, no właśnie... to coś. Coś, co przyciąga kobiety (miało to swoje dobre i złe strony, prawda?:) Chocia, jak cztam o tym gwałacie na każdym forum, to mi się śmiać chce. Rousseau też można utożsamiać tylko z facetem, któy porzucił 4 dzieci, prawda? Chociaż, in my opinion, z Rousseau była większa szuja niż z Polańskiego.

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

No ja nigdy nie ukrywałem, że przyszło mi żyć w nie tych czasach, co trzeba - w latach 60-ych czułbym się jak ryba w wodzie. A ta cała sprawa z domniemanym "gwałtem" jak dla mnie została przede wszystkim rozdmuchana przez media, a z Polańskiego uczyniono kozła ofiarnego. Mogą sobie na niego gadać, ale ja i tak zawsze będę trzymał jego stronę: każdemu w życiu zdarza się robić głupstwa. Z kwestią Rousseau zaś nie jestem niestety zaznajomiony, ale mniemam ze to jakaś współczesna persona, jako że jej nie kojarzę.

Caligula

O rety... Nie, to nie jest współczesna persona. Not at all. To taki francuski pisarz sentymentalny (wiesz, taki nurt w oświeceniu, XVIII w.). Z tym, że z niego większa szuja była od Polańskiego chodziło mi o to, że Polański przynajmniej w swoich filmach nie zaprzeczał swoim zasadom, a Jean Jacques Rousseau - a i owszem. Pisał w sumie dydaktyczno-romantyczne, piekielnie, jak na nasze czasy, nudne i egzaltowane opowiastki w typie "Nowej Heloizy" (coś w deseń "Cierpień młodego Wertera"). Ten "pisarz o człuym sercu", jak go nazywano czwórkę swoich dzieci pozostawił w sierocińcu.

Ja też trzymam stronę Polańskiego. W tym filmie biograficznym o nim przyznaje się do błędu i mówi, że bardzo żałuje (podobno, nie oglądałam). Denerwuja mnie ludzie, którzy chcą zaszufladkować reżysera jako bestię, które niewinne młode panienki zaciąga w krzaki. Nie zaprzeczam, popełnił przestepstwo. Ale - przynajmniej ja tak sadzę - nawet w polowie nieadkwatne do nagonki, jaką zrobiła na niego prasa.

Poza tym, Romeo Monteki też był pedofilem, Przespał się z Julią, która miała 13 lat. A nawet sie z nią ożenił. Że też nie było tam "Timesa".

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Pedofilia to tak naprawdę wymysł XX wieku. Wcześniej normą było, ze dziewczyna, która zaczęła miesiączkować, była gotowa do zamążpójścia. Oczywiście można na to patrzeć w sposób najprostszy: kiedyś społeczeństwo było bardziej barbarzyńskie. Można też przyjąć do wiadomości, że ludzie zawsze byli zwierzętami i w tej konkretnej kwestii chodzi o rzecz podstawową, jaką jest prokreacja. Osobiście uważam, że pedofilia to choroba odznaczająca sie tym, że dotknięty nią delikwent odczuwa pociąg do osobników jeszcze niezdolnych do prokreacji, czytaj: dzieci. A to już nie jest normalne. W przypadku Polańskiego zupełnie się to nie sprawdza, bowiem jego rzekoma "ofiara" nie tylko była już okazem odznaczającym się wyraźnie cechami właściwymi dla danej płci, ale też personą z doświadczeniem seksualnym, do czego sama się przyznawała. Oczywiście, w tym wieku można "get confused", to bardzo częsty przypadek, również u ludzi w znacznie starszym wieku, kiedy mówią ci: on zrobił ci coś złego, wcale tego nie chciałeś/aś. Ale czy na pewno czuła się z tym źle i czy na pewno tego nie chciała? Szczerze wątpię, zwłaszcza na podstawie "materiału źródłowego" do jakiego udało mi się dotrzeć. Ogólnie była po prostu młoda, podatna na wpływy i do tego, wybaczysz określenie, puszczalska, bo tak ją wychowano. Nie zmienia to faktu, że Polański w danym momencie powinien był mieć własny rozum, a nie ulegać czemuś tak pospolitemu jak żądza. Ale zdarzyło mu się, co zresztą w Hollywood nie jest żadnym ewenementem, tylko nie zawsze robiono z tego wielką aferę. Sądzę, ze gdyby cała sprawa nie została rozdmuchana, Samantha Geimer prędko by o wszystkim zapomniała i w jej psychice nie zostałaby żadna zadra.
O Rousseau w takim razie nie słyszałem zbyt wiele,) Ale to tylko dowodzi, że człek uczy się całe życie. W każdym razie, jestem zaintrygowany.
P.S. Oprócz wspomnianego przez Ciebie dokumentu polecam również "Polański: ścigany i pożądany" oraz autobiografię Romana - jak dla mnie prawdziwa skarbnica wiedzy.

ocenił(a) film na 7
Caligula

P.s.2: Zdaję sobie sprawę z tego, że wygłoszone przeze mnie powyżej poglądy znacznie odbiegają od standardów, niemniej nie zgadzam się na nazywanie mnie "potworem w ludzkiej skórze". Dopóki nie udowodnią, że jestem człowiekiem.

Caligula

Och, nie mam zamiaru nazywać cię potworem w ludzkiej skórze. A wręcz przeciwnie, zgadzam sie w całej rozciągłości. Pedofilia to może nie jest wymysł XX w., ale pedofilią na 100% nie jest pociąg do dziewczyny w takim stopniu, ehm... rozwiniętej. Na zdjęciach wygląda na tak ze 2-3 lata starszą ode mnie (a mam 16 lat), a przypuszczam, że ani ja, ani większość moich kolezanek nigdy nie będziemy mieć takich kształtów:) A, i takie "niewinne trzynastki" też zdarzyło mi się już poznać. Na przykład jedna z nich, spiewając na zakończeniu roku w naszej szkole (zresztą okropnie fałszując:) cały czas trzymała rekę na brzuchu, a rok temu stała się bohaterką afery o jej domniemanej ciąży (na szczęście okazało się, że to tylko plotki). Inny przykład: kiedy do naszej szkoy miał przyjść "facet od uzależnień:", wiesz, pracownik MONAR-u, jedna z nich, zawołała na cały głos - słychać ją było na drugim końcu boiska: a będzie mówił o uzależnieniu od seksu? Bo ja się uzależniłam od seksu z moim Michałem. Nie mów mi,m że tlo jest normalne...

Inna sprawa, że nikt nie osądza Woody'ego Allena o to, że molestował własne córki, a z jedną się nawet ożenił, za to z Polańskiego, który, co prawda w Hollywood miał opinie playboya (ale, do licha! jest chyba róznica między playboyem a gwałcicielem!) robi się zwyrodnialca, który tylko chyha na nowe ofiary. I teraz wszyscy zaczęli się przyznawać, że ich Polanski też molestował. Ponoć któraś Młynarska się do tego przyznała. Ale może to tylko plotki.
Nastepna bedzie Super Niania.

Caligula

A swoją drogą, czasem ciężko jest uwierzyc, że rzeczywistość przerasta fikcję. Aczkolwiek, czytając "Helter Skelter" to jedyny wniosek, jaki mi się nasuwa.

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

No dzisiejsza młodzież niestety wychowuje się na takich a nie innych wzorcach, co zresztą przyszło z Zachodu. Jest telewizja, Internet, są recepty na to jak być popularnym i lubianym. Tych dzieciaków po prostu nikt nigdy nie wychował, nie powiedział jakie są podstawowe zasady egzystowania w tym świecie. To już nie jest bunt, to już nawet nie jest szokowanie otoczenia - co, pozwolę sobie zauważyć, zawsze wynika z jakiegoś głębszego sensu - to jest bezmyslność i wybór najłatwiejszej drogi. W zasadzie powtarzam w tym momencie powszechnie znaną prawdę: dzieci, a co za tym idzie młodzież, wychowują się obecnie przed ekranem, tam zasięgają wzorców, nie biorąc poprawki na to, że wszystko to należy dzielić przez dwa, nie brać do końca na poważnie. W skrócie: cham dyktuje reguły i wpaja je tym, którzy za parę lat będą "budować" ten świat, tworzyć społeczeństwo. Pora umierać.
A Allena też jestem zawsze gotów bronić, tym bardziej, że związek z jego (przybraną, żeby nie było) córką przetrwał do dziś. No i w sumie też trochę po nim przy tej okazji jeździli. A to, że na fali jednej afery wychodzą kolejne sprokurowane na siłę, z tym samym "sprawcą" w roli głównej, to znamy od lat. Bo też słyszałem o jakimś dziewczęciu oskarżającym Polańskiego całkiem niedawno, ale nazwiska już nie pomnę.

Caligula

Młodzież czerpie swoje wzorce z telewizji z powodu braku zainteresowania rodziców. W telewizji też można znaleźć interesujące filmy, ale trzeba umie ich szukać. Moim zdaniem największą krzywdę robi się dzieciom poprzez bajki, które tyle mają wspólnego z prawdziwym życiem, co ja z hurysem. To, co napisałam nie oznacza, że w bajkach powinno się pokazywać krew, brud i wojnę w Afganistanie, ale kreskówki z zasady sa pierwszymi filmami, jakie oglądasz, czyli mają ukształtować Twój gust. A tak zwane współczene bajki starają się jak najbardziej obniżyć Twój poziom intelektualny.
Wezmę przykład: moją ukochana bajką ever jest "Ulisses 31". Fabuła w skrócie: to po prostu "Odyseja" w kosmosie. Ulisses wraz z synem, Telemachem wracają z jakiejś bazy do domu, czyli na Ziemię, do żony Penelopy. Ale w trakcie, ratując małą kosmitkę Yumi i jej brata, ściągają na siebie zemstą Posejdona (nie, nie padlo Ci na wzrok!), a ttm samym Zeusa, i kurs na Ziemię zostaje wykreślny z ich map (oczywiście elektronicznych).
Mało tego, że ta kreskówka przybliża mitologicznych bohaterów, opowiada jeszcze o jakichs bohaterach z krwi i kości, interesujących przygodach (w tym odcinek z Syzyfem, czyli chyba najbardziej depresyjny odcinek, jaki istnieje w bajce, i jeden z najbarsziej depresyjnych, jakie widziałam w telewizji w ogóle).
dzisiaj nie robia takich bajek, tylko badziewia typu "Truskawkowe Ciastko", które mówią o idealnych dziewczynkach w idealnym świecie bez zagrożeń.
W sumie to też wpływa na późniejszy odbiór rzeczywistości. Jeśli oglądasz dobre, wartościowe bajki, to będziesz oglądać też dobre, interesujące filmy. Naturalna kolej rzeczy.
Jeszcze jedno: czytałeś "Helter Skelter"?
Swoją drogą, gratuluję pierwszego mijesca w rankingu recenzentów.

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

O Jezu! Ostatni raz tę bajkę widziałem w zamierzchłym dzieciństwie i też najbardziej zapadł mi w pamięć odcinek z Syzyfem. Zabawna sprawa, przez lata nawet nie wiedziałem jak się ten serial nazywał, choć kojarzyłem, że musi być coś z Ulissesem w tytule (ach, ta moja nadzwyczajna zdolność dedukcji...). Dzisiaj pewnie już bym nie odbierał tego jak kiedyś, choć kto wie, może teraz, znając dokładną nazwę spróbuję przynajmniej z jeden odcinek obejrzeć.
No i masz rację - poziom intelektualny obniża się od małego, wpaja konkretne wartości (które nimi nie są) i propaguje zachowania, które po latach będą świadczyć jedynie o moralno- intelektualnym dnie danej persony. Ale jest to działanie celowe, w co święcie wierzę. Istnieją tacy, którym zalezy na tym, by kolejne pokolenia były coraz bardziej skretyniałe.
Ano czytałem, było nawet polskie wydanie, co mnie nieco zaskoczyło, gdy dorwałem tę pozycję.
Nie ma po co - dawno i nieprawda,)

Caligula

Żebyś Ty wiedział, ile ja się "Helter Skelter" naszukałam. Aż dziwne, że tak dobre książki są tak trudno dostępne. A tu, że się tak wyrażę, rzeczywistość przerasta fikcję, i to wielokrotnie. Fabuła po sto razy przerasta najlepsze kryminały czytane przez moją mamę;) Sądzę, że ddyby ktoś wymyślił sobie taką fabułę, zostałby okrzyknięty człowiekiem o chorej wyobraźni i wykpiony. Chociaż, patrząc na poziom współczesnych horrorów "Im więcej czerwonej galarety tym lepiej", może jednak nie.
Jeszcze jedno" pod koniec trzeciej klasy w gimnazjum (jestem bardzo mało skromna i pochwalę Ci się, że dostałam sie do najlepszego liceum w mieście:) dowiedziałam się, że w naszej podstawie programowej jest tzw "edukacja filmowa". W ramach tego projektu o tak dumnej nazwie, który zakłada zaznajomienie nas z gatunkami fimowymi i najwiekszymi osiągnieciami rodzimeij i zagraniczenej kinematografii obejrzeliśmy całe 3 filmy - a konkretnie: "Dług", "Tango" i jakiś film dokumentalny i o chłopcach z warszawskiej Pragi (ale nie "Ludzie z pustego obszaru", jakiś współczesny).
Pomijam to, że te filmy są w żaden sposób nie wystarczające do zaznajomienia nas (czytaj: młodzież lat 16) z kinematografią w ogóle, to jeszcze jakich wesołych "faktów" sie dowiedziałam:

1. Na pierwszy ogień poszedł "Dług". Wiesz, "Dług" z Gonerą. To nie jest zbyt skomplikowany film, więc nie spodziewałam się żadnych "kwiatków", i ich nie otrzymałam. Póżniej byo już tylko "lepiej".

2. Ten film dokumentalny. Ja mam 16 lat, i może niewielkie doświadczenie, ale nawet ja wiem, że komuna skończyła się w 1989, a nie trwała do 2000-któregoś. Moja pani poloniostka wydawała się być tego nieświadoma. Inna rzecz, że zaliczyła ten film do "czarnej serii", co mnie na poły rozbawiło, a na poły zażenowało. I tak nic nie przebije "beszczelnego" i tego, że Jagna i Jagata z "Chłopów" to ta sama osoba. Chyba tylko to, że ludowa ballada wzorowała się na "Lilijach" Mickiewicza (a ja głupia, myślałam, że na odwrót!).

3. No i "Tango". Wiesz, to Oscarowe "Tango", animowane. Uzgodnilismy wspónie na lekcji: ten film jest o przemijaniu.

Nie zakrawa to na farsę? Primo, jak to jest, że uczą nas ludzie, którzy sami wiedzą niewiele? Czego ja mogę się nauczyć od człowieka, który wie mniej niż ja. A to jest jeszcze mniejszy problem. Główny problem brzmi: jak mogą się czegokolwiek nauczyć ludzie, którzy uczą się z błędami?
Secundo: "edukacja filmowa" nie powinna zaczynać się w gimnazjum, tylko już w przedszkolu. Ocywiśie, nikt nie mówi tu o prezentacji 5-latkom "Czterech nocy z Anną" tylko o jakichś dobrych bajkach, nawet "Królewnie Śnieżce". Plus odtworzenie na przykład jednej arii z opery (dla dzieci opery, oczywiście) na miesią? Czy to aż tak duży wydatek? Co by się stało tym biednym dzieciaczkom, gdyby chociaż raz w życiu zobaczyły dobry musical, operetkę, operę? Spróbowałabym powiedzieć jakiejś mojej koleżance, że jedną z moich ulubionych piosenek jest "Bring him home" z "Nędzników". A co to są "Nędznicy"? Musical. A kto to śpiewał? Między innymi Colm Wilkinson. A jak on wygląda? Normalnie, jak 68-letni mężczyzna. Ty jesteś nienormalna.
Tak mniej więcej wyglądałby nasz dialog.
Notabene: wiedziałeś, że Twój nick, to z łaciny "bucik"?:)

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

No akurat "HS" jakiś czas temu miało nowe wydanie w Polsce - muszę przyznać, ze w sumie byłem zaskoczony, że ktoś był w ogóle zainteresowany wydawaniem tego typu pozycji w nadwiślańskiej rzeczywistości. Już myślałem, że będę musiał lekturę przerabiać w oryginale.
To, co opisujesz nie brzmi nawet jak kpina. "Dług", którym Polacy podniecają się, bo jest jedną z nielicznych udanych produkcji krajowych po 90 roku plus cośtam-cośtam (nie wiem, nie interesowałem się nigdy dokumentami o Śląsku i blokowiskach, może dlatego, że nie słucham hip-hopu). A "Tango" to zaledwie dziesięć minut skupienia uwagi - czy w tym celu specjalnie szliście do kina? Dziwne, doprawdy dziwne...
Ale fakt, że młodzież uczą nieuleczalni kretyni już mnie tak nie dziwi - tez chodziłem do szkoły. Dlatego nie wiem, czy okoliczność, w której trafiasz do najlepszego liceum w okolicy może w czymkolwiek pomóc - jeśli ktoś chce pogłębiać własną wiedzę, "ulepszać" siebie, to i tak znajdzie ku temu drogę, nikt inny go tego nie nauczy. A bycie "światłym" w dzisiejszych czasach to żadna podnieta - ludziom zależy na kasie, nie robi im róznicy czy będą idiotami wybitnymi czy zaledwie pospolitymi. Jak widać, rozmawiasz ze zgorzkniałą istotą,)
I tak, wiem, co to oznacza,)

Caligula

Nie szliśmy do kina. Oglądaliśmy na DVD. Moje kochane gimnazjum wykosztowało się na mega-extra-super kino domowe, i na tablicę multimedialną (teraz takie trendy, wiesz;). I wszystko jest OK, ale ja jednak wolałabym mieć papier w szkolnej łazience, i mydło (bo nasze rozrzedzali wodą, do tego stopnia, że było prawie przezroczyste) niż szpanować tablicą multimedialną, której nikt i tak nie używa.

Jedyną naprawdę mądrą i inteligentną osobą w mojej szkole była nauczycielka matemetyki. Może jeszcze paru miało niezłą wiedzę, przynajmniej w swoim przedmiocie. Ale paru to była jakaś tragedia; nie dość, że kompletnie nie robili nic, żebyśmy się rozwijali (akurat w tym względzie pani polonistka się wyrobiła, i miała nawet spore osiągnięcia).

Ale błędy popełniane przez paru nauczycieli, to jaet jakaś parodia. Ja oczywiście rozumiem, nikt nie jest nieomylny, ale istnieje takie wyrażenie, jak: przepraszam, nie pamiętam, sprawdzę.

"A bycie "światłym" w dzisiejszych czasach to żadna podnieta - ludziom zależy na kasie, nie robi im róznicy czy będą idiotami wybitnymi czy zaledwie pospolitymi."

Masz rację. Po co wiedzieć więcej? Wystarczy tyle, co inni, i to, co inni. Ale nie powiedziałabym, że ludziom zależy na kasie, raczej na szeroko pojętym konformizmie. Żeby Cie akceptowali, zrobisz wszystko, nawet pogrzebiesz własną indywidualność. Brzmi górnolotnie? Ale, in mercy's name, to przecież prawda. Co z tego, że w miętowym wyglądasz jak clown, skoro wszyscy inni go noszą? Nie mam bladego pojęcia o rapie, hip-hopie i wykonawcach i jakoś żyję. Nie umieram z miłości do braci Jonas ani tym bardziej do Kamila Bednarka, nie ślinię się do ich zdjęć, i to jest dziwne, prawda? Mało tego; popełniłam jeszcze gorszą zbrodnię, i nie znam ani jednej ich piosenki! Za to słyszałam "Dni, których jeszzcze nie znamy w wykonaniu w/w Kamila, i doszłam do wniosku, że on zachowuje się jak małpa skacząca po scenie (śpiewu nie oceniam, bo nie mam słuchu). Ale mogę ocenić dykcję, a ta w wykonaniu niejakiej panienki z okienka Sylwii Grzeszczak, jest, ehmmm, lekko poniżej normy. Zauważ, że jak w kinie przedwojennym mówił (czy śpiewał) aktor, to można go było zrozumieć w każdych okolicznościach, oprzy szumach telewizora, i z każdym akcentem z jakim mówił. Teraz, kiedy przed kamerę wychodzi pani Roma Gąsiorowska (którą naprawdę lubię, cenię i szanuję) i trzeba wytężyć słuch, żeby zrozumieć cokolwiek.

Inna para kaloszy: nasze współczesne społeczeństwo utworzyło pewne wzorce; zupełnie tak jak w XIX wieku, tylko teraz mają inną, można powiedzieć, kompletnie odwrotne. Kiedyś kobieta miała być delikatna, bezbronna, dobrze wychowana i cierpliwa, no i mniej rezolutna od mężczyzny.Nie szliśmy do kina. Oglądaliśmy na DVD. Moje kochane gimnazjum wykosztowało się na mega-extra-super kino domowe, i na tablicę multimedialną (teraz takie trendy, wiesz;). I wszystko jest OK, ale ja jednak wolałabym mieć papier w szkolnej łazience, i mydło (bo nasze rozrzedzali wodą, do tego stopnia, że było prawie przezroczyste) niż szpanować tablicą multimedialną, której nikt i tak nie używa.

Jedyną naprawdę mądrą i inteligentną osobą w mojej szkole była nauczycielka matemetyki. Może jeszcze paru miało niezłą wiedzę, przynajmniej w swoim przedmiocie. Ale paru to była jakaś tragedia; nie dość, że kompletnie nie robili nic, żebyśmy się rozwijali (akurat w tym względzie pani polonistka się wyrobiła, i miała nawet spore osiągnięcia).

Ale błędy popełniane przez paru nauczycieli, to jaet jakaś parodia. Ja oczywiście rozumiem, nikt nie jest nieomylny, ale istnieje takie wyrażenie, jak: przepraszam, nie pamiętam, sprawdzę.

"A bycie "światłym" w dzisiejszych czasach to żadna podnieta - ludziom zależy na kasie, nie robi im róznicy czy będą idiotami wybitnymi czy zaledwie pospolitymi."

Masz rację. Po co wiedzieć więcej? Wystarczy tyle, co inni, i to, co inni. Ale nie powiedziałabym, że ludziom zależy na kasie, raczej na szeroko pojętym konformizmie. Żeby Cie akceptowali, zrobisz wszystko, nawet pogrzebiesz własną indywidualność. Brzmi górnolotnie? Ale, in mercy's name, to przecież prawda. Co z tego, że w miętowym wyglądasz jak clown, skoro wszyscy inni go noszą? Nie mam bladego pojęcia o rapie, hip-hopie i wykonawcach i jakoś żyję. Nie umieram z miłości do braci Jonas ani tym bardziej do Kamila Bednarka, nie ślinię się do ich zdjęć, i to jest dziwne, prawda? Mało tego; popełniłam jeszcze gorszą zbrodnię, i nie znam ani jednej ich piosenki! Za to słyszałam "Dni, których jeszzcze nie znamy w wykonaniu w/w Kamila, i doszłam do wniosku, że on zachowuje się jak małpa skacząca po scenie (śpiewu nie oceniam, bo nie mam słuchu). Ale mogę ocenić dykcję, a ta w wykonaniu niejakiej panienki z okienka Sylwii Grzeszczak, jest, ehmmm, lekko poniżej normy. Zauważ, że jak w kinie przedwojennym mówił (czy śpiewał) aktor, to można go było zrozumieć w każdych okolicznościach, oprzy szumach telewizora, i z każdym akcentem z jakim mówił. Teraz, kiedy przed kamerę wychodzi pani Roma Gąsiorowska (którą naprawdę lubię, cenię i szanuję) i trzeba wytężyć słuch, żeby zrozumieć cokolwiek.

Inna para kaloszy: nasze współczesne społeczeństwo utworzyło pewne wzorce; zupełnie tak jak w XIX wieku, tylko teraz mają inną, można powiedzieć, kompletnie odwrotne. Kiedyś kobieta miała być delikatna, bezbronna, dobrze wychowana i cierpliwa, no i mniej rezolutna od mężczyzny. Mężczyzna powinien był być szarmancki, taktowny, nie obrażać kobiet, czuły i opiekuńczy. Można powiedzieć, że dziś jest dokładnie na odwrót: dziewczyna ma być niezależna, pewna siebie, i broń Boże nie przyjmować pomocy mężczyzny. Facet natomiast musi traktować dziewczynę jak równą sobie (co w praktyce przekłada się na "czemu mam pozwolić jej usiąść pierwszej?"), najlepiej rzucać "k..." na prawo i lewo.

Na dobrą sprawę można można powiedzieć, że współczesny konformizm, to zbiór nonkonformistycznych postaw. Słowem, jak zachowujesz się grzecznie i kulturalnie, to jesteś "słaby" i staroświecki. Świat staje na głowie, prawda?

littlelotte52996

Sorry za powtórzenia. Coś mam z klawiaturą.

Caligula

Dobra, daruj sobie moje wynurzenia, mam lepszą wiadomość: zostałam pedofilem. To znaczy, według jednego z mądrych użytkowników tego pięknego portalu, któy napisał mi, że wcale nie jestem jakąś tam smarkulą, tylko zaowalowanym pedofilem. A wywnioskował to z treści mojego zdania, które brzmiało "Nieważne, ile trzynastek przeleciał Polański, nie można zaprzeczyć jego talentowi". No i zobacz, z jakim zboczeńcem piszesz....
Mamy news dnia. Przynajmniej poprawił mi humor:)

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Wynurzenia przeczytałem, wprawdzie nieco po czasie, ale zawsze. No i z grubsza się zgadzam (czyt. większość "postulatów" się pokrywa). A z tym pedofilem..., cóż, w takich czasach to nigdy nic nie wiadomo. Jakby co, mam już zarost, więc jesteś stukilogramowym facetem w grubych okularach i masz po prostu słabość do niewinnych małych stworzeń (tak, wiem, że to nie Twoja wina), to uprzedzam, że adres chybiony... Ale nóżki mam zgrabne.

Caligula

Hahaha, właśnie przeczytałam naszą dyskusję sprzed kilku lat :) Jaka słodka nastoletnia kontestacja rzeczywistości.
Tak sobie myślę, że u wybitnych ludzi to nie zanika.

littlelotte52996

Też sobie ją przeczytałem, czuję się teraz niemal jak podglądacz ;) Bardzo przyjemnie się Was czyta, nawet jeśli nieco niesprawiedliwie krytykowałaś Allena.

Caligula

A Mia i Sharon były podobno dobrymi przyjaciółkami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones